Psychosis lyrics
by Young Puszek
[Tag producencki]
Ah, Puszek na bicie kurwo!
[Zwrotka 1: Sifruis]
Tysiąc nowy nie przespane
Chociaż ani jednej nie pamiętam
Bo to kurwa żadne święta
A ja religijny jestem odkąd trafiłem do piekła
Zobaczyłem wtedy co to znaczy ziemia, ey, ey
Dużo rzeczy słyszę, lecz żadnej z nich nie widzę
Diagnoza schizofrenia, a postać w rogu świszcze
Patrzę się w stronę dźwięku, lekarz tylko pisze
(pacjent mówi, że w jego oczach pod mostem wiszę)
Smutna sprawa w sumie, bo nawet go nie znałem (znałem)
Ciało już znaleźli, tam gdzie powiedziałem
Wiążą mnie ze sprawą, żе niby coś wspólnego (winny)
Panie władzo zatarcia są po nocy w pieklе Dantego
Zamykają mnie, rwę się do ucieczki
Paralizator w plecy, a na rękach bransoletki
Łańcuch u nóg, obija w krwawy beton
Nowa rzeczywistość uzależnia mnie od tego
Od czego? Od tych samych czterech ścian
Uderzam w nie głową, oczekując dużych braw
Nigdy nie nadejdą, zdaję sobie sprawę
Dwusetny raz za mną zamykają ciężką bramę
[Zwrotka 2: Young Puszek]
Wokół mnie wszędzie widzę tylko te demony
To przez nie jestem tak mocno na banie chory
To społeczeństwo już mnie wkurwia
W psychiatryku zamykają
Bo jakiejś kurwie pociąłem całe ciało
Żywcem się im nie dam, to oznacza walkę
Z przyczajki atakuję kurwa pielęgniarkę
Nie dopięty kaftan, to jest ich wina
W moich żyłach coraz mocniej buzuje adrenalina
Jestem wolny, więc robię na mieście rzeź
Ale nagle coś mnie powaliło i sobie zemdlałem
Obudziłem się w kaftanie
Znów będę musiał udawać, że daje mi coś leków branie