Miasto Stołeczne lyrics

by

Dudek P56


[Zwrotka 1: Rufuz]
Małach, Rufuz
Warszawa
20 12
WWA
Miasto stołeczne, środowisko miejskie
Posypany piachem chodnik, żul ledwo stoi
Hejnał poranny trąbi, ławki, bloki i klatki
Åšmiech beztroski, chcesz to sobie wpadnij
Dla nas magia w nagraniach, popatrz na nas
Sos to ma każdy do oddania
Skurwysyński apetyt, na dużą walutę
Poznał tutaj nie jeden ulicy uczeń
W Londynie, czy Frankfurcie, co bywał tu i ówdzie
Miał zazwyczaj się nie szczypać, pisał wierszem najlepsze
Buty do biegania w metrze, bit, słuchawki
Miasto samo niesie
Główny tytuł Relacja, nie dla czyiś wygód
Dla wrogów obowiązkowy artykuł
Nie chcesz to nie słuchasz, ja i tak to puszczam
W audio nie w MP3
CD player, okładka, folia i parę naklejek
Jadę właśnie po to, nie mogę tego nie mieć (nie mogę)

[Zwrotka 2: Małach]
0 2 2, klatka, bloki, Å‚awka
Paru małolatów, trawka, zajawka
Któreś piętro w jednej z tych kamienic
Co to życie tam chyba nigdy się nie zmieni
WychodzÄ™, miasto porywa mnie przed siebie
Widzę małolatkę, co się niby dobrze wiezie
W oczach ma kurwiki, w głowie jeszcze dziecię
A gadane ma jak polane, ma i po fecie
I na fecie, znów ktoś wyszedł całkiem spoko
Zamiast koko dostała papu i to nie drogo
Minę srogą miał też ten po drugiej stronie
Myślał że to skun, a to iskrzy nie płonie
Mijam to, idÄ™ wprost do komunikacji
Kontrola biletów, długa na pierwszej stacji
Muszę się tam dostać, spotkać się z typem
Wiozę do miksu ślady, jadę miksować płytę
[Zwrotka 3: Rufuz]
Miasto stołeczne, kaptur na wietrze
Wkurwia mnie tu kilka opcji zazwyczaj
Naturalnie i dzisiaj, chuja pali pacan w korku
W BMW składanym chyba z czterech
Wartym też nie za wiele
Ja lecÄ™ na WolÄ™ metrem
Mam odzienie letnie, czapkÄ™ z daszkiem, dres i bletkÄ™
I myślę o tamtej lalce, co dwa razy mijałem ją na klatce
Ale wpadam na ziomeczka nagle
Kope lat, dobry rap i nagrania
Kiedy coś nowego do słuchania
Chwila mija, z uśmiechem
Pozdrówki z fartem nie z pośpiechem
Od dzieciaka ja mieszkam w tym mieście
Na ulicy Kurczewskiej, gdzie prababcia się wprowadzała
Jakieś 70 lat wcześniej, szanuję to miejsce
I se dziaram je na jesień
I mam wyjebane na to
Jak to postrzegajÄ… nad morzem w lato
Leci tak to WWA nasza duma
Jak nie kumasz to kurwa do zobaczenia u nas


[Zwrotka 4: Małach]
Warszawa
Życie, kochane życie , wstaje o świcie, mnie budzi
WychodzÄ™, idÄ™ do ludzi, wracam na rejon ze studia
JadÄ™ przez Banacha
Gdzie pojawia siÄ™ nieraz jakaÅ› znajoma japa
W sklepie, po drodze, kamera, ale atrapa
Albo se kręcisz kwitu, albo jest lepka łapa
WWA kto tu umie, ten tu żyje
Kto nie daje rady, pada na Å‚eb, na szyjÄ™
IdÄ™, po ulicy, co mi dobrze znana
Z tą różnicą, że dziś jest wybrukowana
Kiedyś był warzywniak, dzisiaj stoi hotel
W którym, jakbym nie odjebał miałbym robote
Pędem, na podwórko gdzie zielona brama
Z każdym sąsiadem za dzieciaka kosa była grana
Piszę wierszem, to miasto stołeczne
Do zobaczenia tym, co słuchają na koncercie
A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Copyright © 2012 - 2021 BeeLyrics.Net