1947 lyrics

by

Kazik


To jest trudno, cholera, a tak bardzo chce się!
Tak wciąż się śnią po nocy tomy w koźlej skórze
A w tomach wierszy gęsto jak drzewinek w lesie
Ana tomach nazwisko złocone i duże

Tak by sobie w "Kuźnicy", tak by w "Odrodzeniu"
Kott by się pierwszy kłaniał, Wyka by się łasił...
"Parnas, panie, przekażmy, panie, pokoleniu..."
A tak - czytaj w niedzielę, psiakrew, pannie Kasi

A tu chce się na Olimp, na półki księgarni
Pod strzechy i na łamy, a nie wciąż do kosza
O, gdyby tak przyjęli marksiści mocarni!
Gdyby wiersz mój... chociażby... na ustach Ładosza...

Tymczasem wciąż nie idzie (Idzie, lecz pod placki)
I wciąż z ogniem w policzkach starannie wertuję
Odpowiedzi wpatrzonej w własny nos redakcji:
"Dobre, ale nie dla nas"
No, pewnie! wy... zbóje!
A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Copyright © 2012 - 2021 BeeLyrics.Net