Barton Fink lyrics

by

Kazik


Siedzę w tym hotelu tydzień, nie wiem, co się dzieje
Czy to sen, czy jawa? Czasem się do siebie śmieję
Czasem dół mam okrutny, zmieniają się nastroje
W dzień się czuję bezpiecznie, raczej w nocy się boję

Kartka czysta przede mną w nos mi świeci
A ten Żyd w wytwórni coraz bardziej niecierpliwy
Na stos resztek pod stołem gromada
Siedzę, palę, bekam, piję - w pojedynkę wypada

Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic
Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic
Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic
Barton Fink pochodził... z Nowego Jorku

Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic
Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic
Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic
Barton Fink pochodził... z Nowego Jorku

Z Nowego Jorku...
Z Nowego Jorku...
Z Nowego Jorku...

Cisza, półmrok mglisty, powietrze stoi
Na zegarze, który bracia ustawili w tym pokoju
Ciągle inna godzina, ależ ten kwas trzyma
Patrzy na mnie kartka białymi oczyma
A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Copyright © 2012 - 2021 BeeLyrics.Net