Barton Fink lyrics
by Kazik
Siedzę w tym hotelu tydzień, nie wiem, co się dzieje
Czy to sen, czy jawa? Czasem się do siebie śmieję
Czasem dół mam okrutny, zmieniają się nastroje
W dzień się czuję bezpiecznie, raczej w nocy się boję
Kartka czysta przede mną w nos mi świeci
A ten Żyd w wytwórni coraz bardziej niecierpliwy
Na stos resztek pod stołem gromada
Siedzę, palę, bekam, piję - w pojedynkę wypada
Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic
Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic
Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic
Barton Fink pochodził... z Nowego Jorku
Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic
Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic
Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic
Barton Fink pochodził... z Nowego Jorku
Z Nowego Jorku...
Z Nowego Jorku...
Z Nowego Jorku...
Cisza, półmrok mglisty, powietrze stoi
Na zegarze, który bracia ustawili w tym pokoju
Ciągle inna godzina, ależ ten kwas trzyma
Patrzy na mnie kartka białymi oczyma