Mój los lyrics
by Kazik
[1]
Dzielnicowy koło bramy opierdala podkomendnych
Na ulicy fura gazet się wala rozrzuconych
Policja pochowana chleje zamiast pilnować
W takich warunkach dobrze jest dealować
Łeb boję się wychylić, rozumu chęć braku
Tym rejonem władają książęta cracku
Niższy stopniem opierdala innych, mniejszych:
"Nie umiecie rozróżnić przyjezdnych od tutejszych?"
Ulica swoje wie, ulica swoje gada
Ale cicho, niech nie słyszy gromada!
Nie ma kasy na kiełbasy, wszystko wzięły tajne służby
Soldateska być, nie lubić podróżnych
Mój los to moje zatracenie, mój los to moje zatracenie
Mój los to moje zatracenie, mój los to moje zatracenie
Patykiem na glebie rysowana długa kreska
Nie wolno jej przekroczyć. Ja tu mieszkam!
[2]
Bijatyka jedna co dzień, strzały co tydzień
Każdy udaje, że niczego nie widzi
Dla hołoty robota, pot, kurz i rany
Z góry przykład idzie, jak to robić mamy
Kto ma uszy i ciekawość niech teraz słucha
Na moje niedługo zacznie się zawierucha