[Zwrotka 1: Karbon]
Przestały cieszyć rzeczy, które robiłem od zawsze
Zapytaj mojej kobiety, czy coś biorę na poważnie
Albo robię na poważnie, ale w każdej odpowiedzi usłyszysz
Że tylko ją, no i w połowie to fakt jest
O ćpanie nie pytaj, odstawię je dzisiaj
I powtarzam to jak mantrÄ™, przez co ledwo oddycham
Otoczenie używa określeń jak te zazwyczaj
Takie ćpanie, że TMT to znam z Hyperreal
Chwilę jeszcze miałem jeszcze jakieś plany na wieczór
A pewnie wezmę sztukę, będę czytał Alkę ze skweru
Powtarzam częściej to aż w końcu, kurwa, stracę kolegów
Ona odejdzie, bo nie zechce życia według tych reguł
Boisz się samotności, a ja boję się jej braku
Myślisz, co powiedzą oni, ja nie myślę już
Od czasu, kiedy skumałem idoli
To, że rdzeniem tego rapu jest fakt, ile zarobisz
I nieważne ile włożyłeś w to serca i czasu
[Cuty: Dj Nambear]
Patrz, ja ciÄ…gle gram o swoje
Będzie trzeba, to zejdę jeszcze pod podziemie
Dem po labelach, sam siÄ™ wydam jak Scofield
Wolę być do nich uprzedzony niż uprzejmy
Ulice mówią, że jestem już blisko
Niezależny rap, z dala od świateł
[Zwrotka 2: Bocian]
[?]
[Cuty: Dj Nambear]
Patrz, ja ciÄ…gle gram o swoje
Będzie trzeba, to zejdę jeszcze pod podziemie
Dem po labelach, sam siÄ™ wydam jak Scofield
Wolę być do nich uprzedzony niż uprzejmy
Ulice mówią, że jestem już blisko
Niezależny rap, z dala od świateł
[Zwrotka 3: Tonciu]
Nie zapowiem odejścia jak Sarius, nie zniknę jak Wena
Nie chcę swoją krwią zbijać hajsu, choć to byłby element zbawienia
Czasem, kurwa, nie odpiszÄ™, bo mnie nie ma
Ale nie zniknÄ™ nigdy, masz to jak w banku
To moi ludzie i moja pod podziemia
Jak zniknę, to dałem się w niej pogrzebać
Jestem nikim dla matki, przeze mnie nie śpi po nocach
Już nie chcę igły, zabawki mi wyjebała do kosza
Jak bez nakazu przyszli robić przeszukanie w pokoju
Poszła zamówić towar, a posprzątała w pokoju
Nie ma spokoju bez stresu i nie ma mnie bez ciebie
Rozwiązuj, gnoju, ten rebus, przestań upadać na ziemię
Ja tak cię kocham, kurwa mać, że nie rozumiem z tego nic
A każda chora kłótnia, płacz przez odludzie, niemoc, krzyk
Kurwa, krzycz, że mnie kochasz, jak mi ciekną łzy po oczach
I że nigdy się nie poddam, myślę, o czym śnisz po nocach
I że mieszkasz 5 kilometrów dalej, ale już się nie miniemy, tylko się spotkamy
I ogarnę Toxicity, choć już nie słucham Systemu
Nie słuchałem nigdy, zajebałem studia, nic już nie mów
Znowu, kurwa, założyli mi kajdanki na ręce
Chciałem kupić takie tobie, a nie gasić sobie fajki na ręce
Znowu, kurwa mać, upadłem i straciłem zaufanie
Pozwól szukać [?], bo i tak się zabiję, jak już wstanę