Taco bell (prod. Szczur) lyrics

by

Kosi



INTRO
Nie sądzę żeby ktokolwiek idąc na koncert chciał wylądować no powiedzmy na chirurgii szczękowej

Słyszę znowu coś pierdolisz, w bani miszmasz masz
Teraz wyjść masz czas, lub Ci pif paf w twarz
Tego nigdy nie dogonisz, choćbyś trzysta lat próbował być jak ja
Musisz przyznać fakt (x2)


REFREN
Nie idę se do taco bell bo go tu nie ma (nie ma)
Kiedyś było w grubej klatce przy Bankowej (gdzie?)
Chciałbym znowu nie mieć nic do dogonienia (co?)
Tak jak kiedyś ufać tylko przypadkowi (whoop, whoop)
Nie mogę myśleć tylko tu o PLNach (PLNach)
Są jeszcze Euro, dolary, franki i funty (wow)
Ciągle dużo mamy tu do powiedzenia (co)
Dlatego sięgasz po temat z najwyższej półki (x2)

ZWROTKA
Luźne spodnie, duża bluza wciąż nie dłuży mi się czas
W nowych czasach super isok puszczam w eter luźny track
Moi ludzie chcą się bawić, flotę przejebałem i nie gryzie mnie sumienie bo je dobrze wychowałem. Po najgrubszym znów peklarzu posprzątałem całą chatę, potem robię dużą kawę a nie jakąś małolatę, jeszcze spacer po Warszawie i przedzwonię do Łysola
Mam na mieście ważną sprawę ale mogę ją dziś olać. Obok żabki jest biedronka, na chodniku stary gołąb, samochody wściekłe w korkach tak się śpieszą że aż stoją. Jestem jak ludzik ze świateł ale tylko ten zielony, tak więc idę se deptakiem i odbieram telefony, halo?

OUTRO
Słyszę znowu coś pierdolisz, w bani miszmasz masz
Teraz wyjść masz czas, lub Ci pif paf w twarz
Tego nigdy nie dogonisz, choćbyś trzysta lat próbował być jak ja
Musisz przyznać fakt (x2)
A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Copyright © 2012 - 2021 BeeLyrics.Net